Kolejny tekst Zawiszy Niebieskiego ilustruje, jak przeciwnicy Kościoła manipulują historią Polski.

 

 
Napisałam przedwczoraj tekst pt. „Nie czytajcie Zawiszy Niebieskiego", odnoszący się do błędnych informacji, które on podał w związku z chronologią tłumaczeń Biblii w języku polskim.
 
Dzisiejsza polemiczna notka tego autora, zawiera kolejne bezpodstawne tezy:
 
„ważną datą jest data chrztu Polski, 966. Między tą datą a datą podjęcia pierwszych prób tłumaczenia Biblii upływa ok. 500 lat, co w tamtych czasach stanowi 20-25 pokoleń Polaków katolików. którzy praktycznie nie mieli możliwości słuchania nauk Jezusa”

„Biblia /Królowej Zofii/, której tłumaczenie ukończono w 1455 obejmowała tylko i wyłącznie stary testament. Była to praca jednostkowa, nie mająca żadnego wpływu na dostępność Biblii dla ogółu wyznawców, jak również żadnego znaczenia dla Kościoła”

„Już szerszy zasięg miała Biblia Leopolity, która uchodzi za niezbyt udaną pod względem językowym.  Do roku 1561, kiedy pojawiła się wersja drukowana, była to tylko wersja przepisywana ręcznie. Dodatkowo była to biblia tłumaczona na zlecenie prywatne drukarzy, znów bez znaczenia dla Kościoła”

„nie ma żadnego błędu, gdy powiemy, że właśnie pierwszym przekładem katolickim Biblii była tylko i wyłącznie Biblia Jakuba Wujka. Dla ważności Biblii, ważna jest zgoda na tłumaczenie, lub oficjalne zatwierdzenie przez Kościół, a te uzyskały tylko tłumaczenie Cyryla i Metodego na język starosłowiański i właśnie Biblia Jakuba Wujka. Pozostałe tłumaczenia były tłumaczeniami prywatnymi bez znaczenia dla Kościoła”
 
 
 
A więc poprawmy po kolei.
 
Istnienie drukowanej Biblii w języku polskim nie stanowiło w średniowieczu koniecznego warunku dla „możliwości słuchania nauk Jezusa przez Polaków katolików”
 
Przecież teza Zawiszy o "20-25 pokoleniach Polaków katolików. którzy praktycznie nie mieli możliwości słuchania nauk Jezusa”,  to jakiś nonsens. Z wielu powodów.
 
 
 
Nauczanie podstaw wiary katolickiej odbywało się przede wszystkim w kościołach, szkołach, przez aktywność zakonów żebraczych, etc.
 
Kazania były niezwykle skuteczne. Oto przykład nauk Św. Jana Kapistrana:
 
"Między 14 lutego a 27 kwietnia 1453 roku Kapistran przebywał we Wrocławiu jako "inkwizytor generalny"[1], gdzie wygłaszał po trzy kazania dziennie. Prawdopodobnie wygłaszał je po łacinie, które były tłumaczone na niemiecki i czeski. Jego kazania porywały ludzi do tego stopnia, że 22 lutego na Placu Solnym mieszczanie spalili na stosie takie zbytki jak lustra, maski, kości, karty do gry i szachy". 

"W 1453 roku na prośbę Zbigniewa Oleśnickiego i króla Kazimierza IV Jagiellończyka, przybył do Krakowa gdzie głosił kazania na Rynku Głównym i w kościele Mariackim wzywając do pokuty i naprawy życia[5]. W następstwie kaznodziejskiej działalności około 100 mieszkańców Krakowa zdeklarowało chęć wstąpienia do obserwanckiej gałęzi Zakonu Braci Mniejszych, dając początek nowej wspólnocie zakonnej. W 1454 roku powstał dla niej, dzięki kardynałowi Oleśnickiemu, który ofiarował miejsce pod Wawelem, klasztor i kościół pw. św. Bernardyna ze Sieny".
 
 
Ludność zresztą pilnie uczestniczyła w coniedzielnych Mszach Świętych, co jest nawet przedmiotem złośliwych interpretacji ze strony niektórych historyków:
 
„W trakcie dorocznej spowiedzi (dawniej spowiadano się z reguły raz na rok) ksiądz bezpardonowo pytał o to jak często penitent uczestniczył w obowiązkowych mszach i nabożeństwach, a ile razy zdarzało mu się je opuszczać. Dodatkowo podczas kolędy plebani odpytywali wiernych z treści kazań wygłaszanych w ostatnim roku”.

„Izabela Skierska, autorka książki „Obowiązek mszalny w średniowiecznej Polsce” podaje przykład regulacji wprowadzonych przez kapitułę krakowską w jej dobrach pabianickich i rzgowskich w latach 1600 i 1604. Zgodnie z nimi każdy mieszczanin i obywatel był zobowiązany uczestniczyć w niedziele i święta we mszy świętej i wysłuchać kazania. Przepis egzekwowali specjalni „dziesiętnicy”, których rozstawiano na każdey ulicy i w rynku, i na wsiach. Zapisywali oni nazwiska osób, które nie poszły do kościoła i przekazywali listę miejscowym władzom. Na każdego takiego przestępcę nakładano następnie karę w wysokości 1 grosza”.
 
 
 
W średniowiecznej Polsce znajomość łaciny była powszechna i bardzo dobra
 
Sam fakt chrztu Mieszka I został zapisany właśnie po łacinie: Messcio dux Poloniae baptizatur. Język polski przejął z łaciny alfabet, niektóre zasady gramatyczne oraz duży zasób słownictwa. Skąd się to niby wzięło?
 
Łacina to był taki ówczesny angielski.
 
W średniowieczu po łacinie pisano, mówiono, odprawiano msze. Wykształcenie każdego człowieka określało się po jego znajomości łaciny. Łacina w Polsce była w tym okresie najważniejszym przedmiotem. Uczniowie zobowiązani byli mówić po łacinie nie tylko w szkole, lecz nawet poza nią. 
 
"Dla rozwoju języka polskiego ogromnym przełomem był fakt przyjęcia Chrztu przez Mieszka I w 966r. Chrześcijaństwo, bowiem miało ogromny wpływ na polską kulturę. Na zewnątrz chrześcijaństwo umacniało międzynarodową pozycję państwa polskiego wobec państwa niemieckiego oraz chroniło przed coraz ostrzejszym i rozleglejszym naporem niemieckim. Wewnątrz natomiast .... służyło wzorcami organizacyjnymi. Językiem panującym na terenach chrześcijańskich była łacina, która miała ogromny wpływ na dalszy rozwój języka polskiego. Łacina jest podstawą języków romańskich, a inne, – np. język polski – ożywia mnogością słów i z tego właśnie powodu godna jest poznawania. 

Język polski to mowa słowiańska bardzo zlatynizowana. Językoznawcy nie sprzeciwiają się domysłom, że ruchomy pierwotnie akcent słowiański ustalił się w naszym języku na drugiej sylabie od końca właśnie pod wpływem tak przemożnej u nas, zwłaszcza w naszym Kościele łaciny (jak w czeskim utwierdził się na sylabie początkowej pod wpływem germańskim). Innym przykładem jest niechęć polszczyzny do wyrazów (czy do rzeczowników, czy do przymiotników) złożonych: łacina ich nie lubi i ona narzuciła nam niechęć do nich; dawniejsza zaś mowa musiała je lubić, co widać choćby z imion słowiańskich (Bolesław, Dobrosława etc.)"
 
 
Duchowieństwo jednakże też posługiwało się językiem polskim.
 
 
Nawet na Śląsku wymagano od duchowieństwa znajomości języka polskiego
 
"Na stulecia XII i XIII przypada okres znacznego ożywienia kulturalnego na Śląsku, co jest spowodowane rozwojem demograficznym tej dzielnicy, gęstą siecią kancelarii i skryptoriów książęcych oraz przyklasztornych, aspiracjami politycznymi Henryków śląskich, stosunkowo wysokim poziomem szkolnictwa. Wszystkie te czynniki sprzyjały tworzeniu atmosfery intelektualnej, rozwojowi piśmiennictwa łacińskiego, z czasem też polskiego.

W dziejach polskiego piśmiennictwa utrwalił się klasztor cystersów w Henrykowie nad Oławą (niedaleko Ząbkowic Śląskich), ufundowany w 1227 r., w którego łacińskiej kronice Księdze henrykowskiej zostało zapisane pierwsze zdanie w języku polskim: Day ut ia pobrusa, a ti poziwai, które odczytuje się daj ać ja pobruszę (lub: pobruczę), a ty pocziwaj (lub: podziwiaj, lub: pożywaj). W zabytku tym zapisano również sporo śląskich nazw własnych.

W skryptorium w Kłodzku – ważnym ośrodku piśmiennictwa religijnego w języku narodowym – przepisana została część pierwsza psałterza, znanego dziś jako Psałterz floriański. Dzieło ukończono w Krakowie po przeniesieniu tam zgromadzenia w 1405.
Tradycji średniowiecznego piśmiennictwa w języku polskim na Śląsku dowodzą liczne zabytki języka polskiego pochodzące z tego terenu, jak np. XVI-wieczna pieśń Salve Regina (zachowana w wielu wariantach), religijne utwory wierszowane, teksty modlitewne, polskie glosy wyrazowe w rękopisach łacińskich. Od duchowieństwa wymagano znajomości języka polskiego (postanowienia synodalne z 1257 r.)."
 
 
 
 
Aktywność w czytaniu i upowszechnianiu Biblii w języku polskim nie rozpoczęła się od wydrukowania Biblii ks. Wujka
 
Wbrew temu, przy czym upiera się Zawisza Niebieski, tłumaczenia Biblii na język polski istniały  "na długo" przed ks. Wujkiem, ich zasięg był niemały, a "oficjalne" tłumaczenia  z "imprimatur" KK zostały zainicjowane z powodu działalności heretyckiej. Leon X i i później Sobór Trydencki musieli się zająć kwestią prawowierności tłumaczeń Biblii na języki narodowe z powodu błędów rozpowszechnianych przez heretyków Gdyby nie ich aktywność, KK nie musiałby tak mocno rozwijać cenzury.
 
 
"Aż do wieku XI tłumaczono i kopiowano księgi Pisma Świętego bez ingerencji ze strony Magisterium Kościoła. Dopiero w związku z pojawiającymi się średniowiecznymi ruchami heretyckimi katarów, waldensów i albigensów pod koniec XII i w XIII wieku wprowadzono ograniczenia w posługiwaniu się przekładami biblijnymi na języki narodowe. Nieufnie patrzono również na prywatną lekturę Biblii w obawie przed niewłaściwymi interpretacjami. Zastrzeżenia te nie były jednak powszechne i dotyczyły pewnych terenów Francji, Aragonii i Hiszpanii. W XIV wieku podobne obostrzenia pojawiły się lokalnie w Niemczech, a na początku XV w Anglii w związku z rozpowszechnianym tłumaczeniem Biblii przez Jana Wiklifa (zm. 1384).

Należy w tym miejscu zaznaczyć, że nie wprowadzono zakazu czytania Biblii w ogóle. Intencją kościelnych i świeckich prawodawców było przede wszystkim uchronienie wiernych przed heretyckim wykładem ksiąg świętych. Świadczy o tym istnienie w średniowieczu licznych przekładów Biblii na języki narodowe, z których niektóre posiadały nawet oficjalną aprobatę kościelną. Biblia w tym okresie stawała się coraz popularniejsza, i to nie tylko za sprawą ruchów heretyckich przygotowujących grunt pod reformację, ale także pod wpływem działalności zakonów żebraczych. W swoim nauczaniu autorytety Kościoła podkreślały pożytki płynące z kontaktu wiernych ze słowem Bożym, głoszonym i wyjaśnianym podczas liturgii i katechezy4.
 
Po wynalezieniu druku, jeszcze w XV wieku pojawiło się wiele wydań Biblii po łacinie oraz w językach narodowych. Początkowo edytorstwo biblijne nie było regulowane żadnymi przepisami Kościoła. Jednak wkrótce się okazało, że drukowanie może stać się niebezpiecznym narzędziem propagowania herezji, dlatego zaczęto wprowadzać cenzurę ksiąg przeznaczonych do wydania.
 
Pierwsze ograniczenia związane z drukiem Biblii w językach narodowych wprowadzono w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XV wieku w Niemczech i Hiszpanii. Miały one jednak niewielki zasięg terytorialny. W Niemczech pierwszy zakaz tego typu wydał w 1485 roku arcybiskup Moguncji, Berthold von Henneberg. Obostrzenia były podyktowane troską biskupa o wierny przekaz zawartych w Biblii prawd objawionych. Uznawał on wynalazek druku za dar Boży, ale równocześnie uważał, że język niemiecki nie jest w stanie oddać subtelności łaciny i greki, co wiązało się z niebezpieczeństwem błędnych tłumaczeń, które mogłyby rozpowszechniać się wśród laikatu. Nie wolno było tłumaczyć Biblii z łaciny i z greki ani nie można było rozpowszechniać książek z przekładami pod karą ekskomuniki, konfiskaty podejrzanych egzemplarzy i grzywny 100 guldenów w złocie. Były to jednak tylko rozporządzenia lokalne. Generalnie można stwierdzić, że do końca XV wieku na terenie Niemiec i Włoch, gdzie wytłoczono najwięcej Biblii w językach narodowych, nie spotykamy powszechnych ograniczeń w tej materii5.

Ostrzejsze restrykcje w sprawie edytorstwa w ogóle, a biblijnego w szczególności pojawiły się w związku z rodzącymi się ruchami reformacyjnymi. W 1515 roku papież Leon X (zm. 1521) wydał bullę nakazującą biskupom i inkwizytorom czytanie książek przeznaczonych do druku. Przewinieniem było publikowanie ksiąg bez adresu wydawniczego i nazwiska autora. Zabroniono druku Biblii w językach narodowych bez pozwolenia6".
 
 
Małe uzupełnienia dodatkowe
 
 
 "Polskie przekłady całej Biblii pojawiły się stosunkowo późno i do naszych czasów nie dochował się żaden z rękopisów tłumaczenia całości Biblii czy Nowego Testamentu. Ślady istnienia polskich przekładów znajduje się jednak już w XIII wieku - należy do nich m.in. przekaz o Psałterzu z 1280 roku, przetłumaczonym dla królowej Kingi, który jednak nie zachował się do naszych czasów. Tekst tego Psałterza przez dwa i pół wieku krążył w licznych odpisach, będąc stale dostosowywany do użytku praktycznego i poprawiany. Znanych jest kilka jego odpisów: Psałterz królowej Jadwigi zwany też Psałterzem floriańskim (z ok. 1395-1405); Psałterz puławski z 2 połowy XV wieku orazPsałterz krakowski, zwany także Psałterzem Wietora z 1470 roku, wydrukowany później dwukrotnie w Krakowie u Hieronima Wietora w roku 1532 i 1535. Fragmenty przetłumaczonych na język polski bądź sparafrazowanych psalmów odnajdujemy także w: Karcie Świdzińskiego; Modlitwach Wacława czy Wigiliach za umarłe ludzie.

Zachowało się wiele fragmentów sugerujących, że przynajmniej Ewangelie musiały być tłumaczone na język polski, przynajmniej w XV wieku, co odkrył prof. Brückner. Tezę taką potwierdza tzw. Ewangeliarz ze zbiorów Biblioteki Ordynacji Zamoyskich w Warszawie;Ewangeliarz Jana Sandeckiego (zwanego także Maleckim) wydany drukiem prawdopodobnie w latach 1526-1527; Rozmyślania przemyskie z przełomu XV i XVI wieku, których rękopis zawiera niemal całą Ewangelię św. Mateusza, zestawioną z innymi Ewangeliami, przynosząc obszerną część przekładu Nowego Testamentu pochodzącego z okresu średniowiecza. Na wczesne tłumaczenie fragmentów Nowego Testamentu wskazują również m.in.: cytaty w Kazaniach świętokrzyskich i Kazaniach gnieźnieńskich oraz modlitwy (np. Ojcze nasz) w Modlitwach Wacława. Jan Janów wysunął tezę o istnieniu przynajmniej dwóch średniowiecznych tłumaczeń Ewangelii, z których żaden nie przetrwał do czasów obecnych. Jednak obecnie znamy tylko: urywek Ewangelii św. Łukasza (1,45-51) oraz fragment Ewangelii św. Mateusza (rozdz. 25) z ok. 1450 r. Dodać tutaj należy, że na ślady istnienia średniowiecznego przekładu Nowego Testamentu wskazuje również tzw. Nowy Testament Scharffenberga wydany dwukrotnie w Krakowskiej Oficynie Scharffenberga w 1556 i 1558 r., w którego tekście widać wpływy jeszcze średniowiecznego anonimowego tłumacza.
 
Jedyny znany obecnie rękopis prawdopodobnie całej Biblii pochodzący z II połowie XV wieku nosi nazwę Biblii Królowej Zofii lub Biblii Szaroszpatackiej. Znane są ponadto inne fragmenty tłumaczeń Biblii na język polski, do których zaliczyć należy: fragment Księgi Rodzaju, Przekład Księgi Wyjścia i Księgi Kapłańskiej oraz tzw. Harmonię ewangeliczną".
 
Poza tym, w odniesieniu do Biblli Królowej Zofii nawet Wikipedia podaje tylko, że: "nie jest pewne, czy przełożono również Nowy Testament", bo zabytek zaginął podczas II wojny światowej na Węgrzech.
 
 
--------------
 
I to by było na tyle.
 
Na zdjęciu: Święty Jan Kapistran (po lewej) ze Świętym Bernardynem
 
 
 
Appendix:
 
Bloger Freedom zapytał pod notką, o co właściwie chodzi w tym sporze?
 
A więc krótko wyjaśniam. M.in. o to, że Zawisza Niebieski próbuje nam wmówić, że zainteresowanie Biblią wśród katolików w Polsce w średniowieczu było inspirowane głównie poprzez ruchy reformacyjne, co jest oczywistą nieprawdą. 
 
W tekstach Niebieskiego jest też nachalna sugestia, że religia katolicka była w tym okresie tylko oficjalną religią panujących, bo tzw. „prosty lud” wyznawał wówczas "wiarę ojców", czyli wierzył w Swarożyca, etc. Prosty lud, zdaniem tegoż autora, nie rozumiał, co się do niego mówi w kościele, kazania były tylko w językach obcych i wszystko było tam niezrozumiałe i obce oraz narzucone. Sprzeciwiam się lansowaniu takich poglądów, niezgodnych z prawdziwym stanem rzeczy.